BEZ NIESPODZIANKI W PUŁAWACH
Grupa Azoty SPR Tarnów uległa w wyjazdowym spotkaniu z drużyną Azoty Puławy 38:23 w pierwszym ligowym meczu rundy wiosennej PGNiG Superligi.
Różnice w grze obu zespołów było widać już od pierwszego gwizdka. Początek spotkania był bardzo chaotyczny. Zawodnicy Azotów Puławy przeprowadzali szybkie akcje, a drużyna gości nie potrafiła wykończyć swoich celnym rzutem na bramkę. Po 5 minutach gospodarze prowadzili 4:0. Tarnowski trener Patrik Liljestand szybko poprosił o pierwszy czas dla swojej drużyny, jednak rozmowa z zawodnikami przyniosła niewielkie korzyści. Gospodarze całkowicie rozmontowali obronę tarnowian.
Pierwsze dwie bramki dla Grupy Azoty zdobył obrotowy Shuichi Yoshida. W ciągu pierwszych 10 minut drużyna przyjezdnych zdołała trafić do bramki puławian zaledwie 3 razy – jedno trafienie dołożył jeszcze Kacper Majewski. Dla drużyny gospodarzy trafiali świetnie dysponowani Michał Jurecki, Rafał Przybylski oraz Andrii Akimenko. Tarnowianie próbowali konstruować ładne, widowiskowe akcje, ale brakowało im skuteczności oraz celnych podań w decydujących momentach.
Po 10 minutach gra nico uspokoiła się. Puławianie w ciągu kilkunastu minut zdołali wypracować na tyle znaczącą przewagę, że ich zwycięstwo było już niemal pewne. W bramce świetnie spisywał się także Vadim Bogdanov, który pierwszą połowę meczu zakończył z 56% skutecznością. W 23. minucie na tablicy wyników widniał rezultat 17:6, a Patrik Liljestrand po raz drugi zdecydował się na chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy spotkania sytuacja tarnowian jeszcze bardziej się skomplikowała. na ławkę w celu odbycia dwuminutowej kary odesłani zostali Kamil Pedryc i zaraz po nim Przemysław Mrozowicz – goście przez kilkadziesiąt sekund musieli radzić sobie w podwójnym osłabieniu. Pierwsza odsłona spotkania zakończyła się rezultatem 22:8.
Druga połowa meczu w wykonaniu Grupy Azoty wyglądała już nieco lepiej, choć i tak borykali się z wieloma problemami zarówno w obronie, jak i w ataku. Na boisku pojawił się powracający po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją Albert Sanek. Z jego strony widać było mocne zaangażowanie i głód gry. Choć goście robili co w ich mocy, by zniwelować straty, nie byli w stanie znaleźć skutecznego sposobu na ataki drużyny z Puław. Nie wykorzystali także dwóch z 3 podyktowanych w drugiej części spotkania rzutów karnych.
—
IB