To już jutro / Światło melancholii – wystawa fotografii brzeszczanki Laury Makabresku / 10 lutego 2023 r.
Centrum Sztuki Mościce zaprasza na wernisaż wystawy fotografii LAURY MAKABRESKU „Światło melancholii”. Wernisaż wystawy będzie miał miejsce 10 lutego 2023 r., o godz. 17.30.
Wystawa dla zwiedzających będzie dostępna od 10 lutego 2023 r. do 9 marca 2023 r. (w holu Centrum Sztuki Mościce), ekspozycja będzie dostępna w godzinach pracy CSM.
Informacje:
- wystawa czynna: 10 lutego – 9 marca 2023
- wernisaż: 10 lutego, godz. 17:30
- miejsce: hol Centrum Sztuki Mościcie
- kurator wystawy: Bogusław Hynek
- wstęp wolny
- wystawie towarzyszy folder, dostępy w kasie CSM
LAURA MAKABRESKU w świecie fotografii artystycznej znana jest jako Laura Makabresku. Urodziła się w 1987 roku w Brzesku. Artystka wizualna, fotograf. Mieszka i tworzy w Krakowie. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie.
Uprawia fotografię kreacyjną przepełnioną symboliką i nastrojem baśni, mitów, a coraz częściej także odniesieniami biblijnymi i apokryficznymi. Bliska nurtowi symbolizmu, buduje w swoich fotografiach metafory wizualne dotykające zagadnień erotyki i sacrum. Inspiruje się ciszą, ikonami prawosławnymi i literaturą realizmu magicznego.
O wystawie
Oto wychodzili wśród płaczu, lecz wśród pociech ich sprowadzę. Powiodę ich nad wód strumienie drogą prostą, na której się nie potkną.
[Jr 31, 9]
Światło melancholii
Cóż więcej mogę, jeśli nie cierpliwie czekać, aż znów nadejdzie, by na moment wziąć mnie, małego robaczka, w swoje posiadanie? Czy mogę jakoś przyśpieszyć jej odwiedziny, wnikając w siebie, w te bezbrzeżne ciemności w oczekiwaniu, aż nadejdzie upragniona jasność?
Siadam na starej ławeczce przy domu. Przede mną rozpościera się daleki horyzont, uprawne pola przecięte na pół gładką miedzą, a na ich końcu kilka wysokich, przerzedzonych modrzewi. Siedzę i czekam, aż wydarzy się zachód. Nie jest w mojej mocy zejść o własnych siłach w najgłębsze pokłady serca, ktoś musi mnie tam zaprowadzić. Nigdy nie jestem pewna, kiedy przyjdzie, choć wiem już, że człowiek może, a nawet powinien zadbać o takie nastrojenie duszy, które podprowadzi go pod próg, na brzeg, do granicy, uświadamiając przy tym znaną mu skądinąd własną bezsilność, będącą jednocześnie jakby wrodzonym wołaniem o przewodnika. A potem trzeba po prostu cierpliwie czekać, bo cóż można więcej dać? Niczego na siłę nie przyśpieszać, nie czynić w sobie zgiełku ani nacisku, bo to są rzeczy, których nie można wydrzeć z istnienia, można jedynie zostać nimi z miłości obdarowanym. Czekać, wpatrując się w horyzont, na którym powoli gaśnie dzień pełen trudu i pełen małych radości.
I nagle nadchodzi jak fala, gromadząc słodycz, trwogę, siłę i głębię, która pochłania w siebie niepostrzeżenie.
Melancholia.
Ale nie jest ona żadną formą rozpaczy, prowadzącą do poczucia bezsensu, albo nieugaszonej tęsknoty za czymś, co bezpowrotnie minęło lub nigdy się nie wydarzyło. Jest bowiem pośród samotności taki moment, który w bólu otwiera na niezmierzone piękno i pozwala w nim cicho uczestniczyć. Jest w nim obecne światło podprowadzające do Spotkania, budzące zachwyt, rodzące wdzięczność wypływającą z doświadczanego piękna, która każe szukać Pana skrywającego się za drżącą zasłoną rzeczy.
Tu także wyłania się rozdzierająca serce, drążąca do głębi tęsknota za wiecznym trwaniem, Rajem, za miłosnym spotkaniem ze Stwórcą duszy i całego wszechświata. Niewymowna samotność nagle poszerza swe granice w nieskończoność, która zdaje się — to pewne — zamieszkana. Pośród łez odsłania się czyjeś pogodne Oblicze.
Te ledwo uchwytne, choć tak potężne pochłonięcia, wydarzają się częstokroć w ciągu dnia lub nocy, wywołując stan głębszego wczucia, skupienia. Takich rozmów, miejsc, zapachów, dźwięków, widoków i chwil, tych gorejących krzewów, które dotknięte łaską wybudzają z rutyny, obojętności i pustki, jest wiele. Jest Ktoś, kto cicho i nieustannie wzywa, daje się bezinteresownie poznać w swojej miłości rzucając ciepły promień światła na nasze życie.
A gdy owa świetlista fala równie niepostrzeżenie jak nadeszła, wycofa się, odsłania nieznaną dotąd, jak gdyby odnowioną wobec życia ufność. Wstrząśnięte, ale przecież spokojne serce przenika nagle prosta i mocna wiara w życie i jego sens, pozwalająca przyjmować z jednakim usposobieniem radość i smutek, rozkosz i cierpienie, miłość i stratę. W tym sensie doświadczanie melancholii, przyjmowane z otwartością, powagą i spokojem prowadzić może do głębszego poznania prawdy o sobie, ucząc pokory, prostoty, cierpliwego, czujnego trwania i tym samym stopniowo usposabiając do wieczności.
Najważniejsze wydarza się w ciszy, wśród dyskretnie trwających oblicz miłości i piękna.
/Laura Makabresku/
Kamila Kansy, znana jako Laura Makabresku, jest artystką wizualną. Urodziła się w 1987 roku w Brzesku. Debiutowała w 2012 roku wystawą w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie. Od tego czasu swoje prace prezentowała w kraju i za granicą. Jest laureatką Nagrody „Arteonu” za rok 2018, jak również Ogólnopolskiego Konkursu Sztuki Sakralnej OKSSa w 2021 roku.
Twórczość jest dla niej częścią prostej codzienności. Jest miejscem, w które wychodzi oczekiwać w nadziei na spotkanie z Osobowym Pięknem. Fotografuje i pisze, a w zasadzie to tka opowieści, których wątki choć porozrzucane po kadrach i tytułach prac plotą wspólną narrację o dotkliwym i melancholijnym, łagodnym i prostym trwaniu w świecie. Widz w spotkaniu z jej pracami często utożsamia się z bohaterami, którzy ukazani są jako uczestnicy rzeczywistości przedstawionej w całej swojej pełni, zaangażowani w nią we wszystkich swoich wymiarach na równych prawach. Przypomnienie sobie o tej cudownej dyspozycji osoby ludzkiej i ponowne otwarcie na nią jest paradoksalnie działaniem niewymagającym wysiłku (aktywności, nakładów), lecz raczej ogołocenia zmysłów i przestrzeni wokół siebie, pozwolenia na zaistnienie ciszy i wynurzenie się drążącej tęsknoty za Rajem, reanimacji myślenia o świecie kategoriami baśni i mitu. Artystka nazywa ten rodzaj twórczości „realizmem mistycznym”, gdzie to, co metafizyczne splecione jest z tym, co materialne w tajemniczo oczywisty sposób, bez ciężkiego wrażenia nadzwyczajności. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, chociaż trudno jest powiedzieć, w jaki sposób się to dzieje. Twórczość ta wydaje się być wydobywana z bardzo osobistych doświadczeń artystki, choć popularność jej dzieł świadczy o tym, że są to doświadczenia wspólne dla wielu jej odbiorców, co pozwala sądzić, że być może rzeczywiście zawierają one w sobie okruchy prawdy o istnieniu.
—
CSM
PLAKAT